wtorek, 26 lutego 2013

Finiszuję chyba

Od dzisiaj jestem na biotraksonie, do tego stary azitrox (1,5 roku po ...) i tini. I tak przez kolejne 6 dni, po czym wysyłam krew do Zabrza i chyba do Warszawy (na KKI), no i mocz na LUAT w tzw. międzyczasie. Kończę w poniedziałek, czyli tuż przed wyjazdem. Oby mi tylko wątroba bardzo się nie zbuntowała, bo wyniki kiepskie wyjdą i w Warszawie mogą się ich czepiać :/

I to chyba będzie koniec. Zrobiłam bilans- od ponad 4 lat tylko gorzej, nic na plus albo chociaż status quo.

Nie chcę takiego życia, takiej bezczynności. Nie pogodziłam się ze swoim zdrowiem i nie dam rady tego zrobić.

Coraz więcej głupich myśli. Łącznie z amfą.

niedziela, 17 lutego 2013

Nadal spadam?!

Myślałam, że jestem już na dnie. Ale nie- ktoś jednak puka od dołu, więc, do jasnej cholery, ileż jest do tego dna i co mnie po drodze jeszcze spotka??

Wellbutrin poszedł właśnie w odstawkę- zaczęły narastać działania niepożądane- ból głowy, pobudzenie, nerwowość; nie byłam sobą. Zapisałam się do swojego świrologa wreszcie, ale termin dopiero na 11 marca... Długo :/ Zapisałam się, aby dalej u niego kontynuować leczenie, ale tym razem już chyba tylko dla papierku (że nie zmieniłam lekarza- dla pewnej instytucji i pewnych osób mógłby być to argument...); wynalazłam innego, tym razem po prostu sięgnęłam po opinie z portalu oceniającego lekarzy. Jest w dodatku psychoterapeutą. Będę dzwonić i się umawiać i mam nadzieję, że terminy będą szybciej, bo nie dociągnę do 6 marca; a ponoć bardzo oblegany...

No tak... 6 marca. Mam się pojawić tuż po ósmej na oddziale szpitala MSWiA w Warszawie... Lekarka, która mnie przyjęła w ramach konsultacji, okazała się zupełnym zaskoczeniem dla mnie- bardzo przyjazna, taka normalna i ludzka; chciałoby się powiedzieć- zupełnie inna, niż lekarze, z którymi miałam kontakt przez ostatnie lata (z wyjątkami, oczywiście). Chyba była to dr Małgorzata Dorobek, ale pewna nie jestem. W każdym razie bardzo chciałabym, aby trafić własnie na Jej salę.

Na pewno będzie nakłucie lędźwiowe. Z płynu będę robić m.in. jakieś badanie genetyczne i na obecność białek tau (chyba?). Z tego, co zrozumiałam, mają stwierdzić, czy mam neurodegenerację (ale jaja będą, jeśli stwierdzą, że nie- dwa inne badania, a właściwie trzy, bo razem z psychologicznymi, że tak) i ewentualnie co to dokładnie jest. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie będzie to znana postać neurodegeneracji, tylko potwierdzą, że to jednak konsekwencje nieleczonej, późno rozpoznanej Nbb- może udałoby się wtedy zawalczyć o odszkodowanie; przyda się w sam raz na "potem".

Zbliża się końcówka drugiego miesiąca leczenia przez port- dociągnę na pewno do pobytu w szpitalu; nie wiem, nie mam pewności, czy wrócę do leczenia po; nie mam motywacji, nic się nie zmienia na plus, tylko ciągle pogorszenia. Może ewentualnie biotrakson zamiast doxy. Zobaczymy.

A na razie jako totalnie zamulona, nie daję sobie rady już kompletnie z niczym. Jestem na zwolnieniu lekarskim- do samego pobytu w szpitalu. Muszę dociągnąć do tego czasu, po prostu muszę. Boję się, że jednak może stać się co innego i stąd wizyta u nowego lekarza. Być może będę musiała poszukać sobie miejsca na oddziale leczenia depresji- w zasadzie to bardzo bym chciała tam trafić, jeśli miałoby to mi pomóc. Ale nie u nas, raczej Warszawa, być może IPiN.

Żal mi tych 2,5 roku leczenia u dra K.- w zasadzie ponad pół roku temu powinnam go jednak zmienić- przecież przepisywał w zasadzie ten sam lek, zmieniał tylko dawki, a potem wracał do starych, mimo, że one skuteczne nie były. Zmarnowany czas :/