czwartek, 21 marca 2013

Bez leków- jaśniej?

Jakbym nieco więcej mogła. Niby lepiej mi się myśli. Niby mam nieco więcej siły.

Czy to odbicie po skutkach warszawskiej adrenaliny? No że spokoju mam wreszcie trochę- mniej zdecydowanie w pracy nagłych, terminowych zadań, żadnych pism z sądu, ułożyłam się i uporządkowałam myśli po pobycie w Warszawie...?

A może dodatek leków od świrologa? Co prawda, na razie tylko Biotropil, ale może jednak ma na mnie jakieś tam znaczenie? Neurolodzy wcześniej twierdzili, że to placebo, że nie działa w moim przypadku, bo to dotyczy ponoć tylko osób po wylewie, gdzie nie funkcjonuje tylko ograniczony obszar, no a u mnie to jest rozlane, spory obszar, w dodatku z jakimś tam przepływem, bo mam po prostu zajęte mikronaczynia.

W razie potrzeby mam brać Afobam.... Pieruństwo, uzależnia :/ Czyli biorę tylko doraźnie, kiedy mam w planach pracę nad teksami, na komputerze. Ma oszczędzać moje siły, energię- zamiast na ogólne poddenerwowanie (lęk uogólniony), mam je przeznaczać na pracę umysłową. Hm... Poobserwuję i ocenię; na razie trudno powiedzieć.

Na noc tradycyjnie 1/3 Trittico CR, na sen. Chyba nadal wystarcza.

Powinnam jeszcze dołożyć Fluanxol z rana- że niby ma mnie bardziej zaktywizować. Ale ulotka nie zachęca :/ Na razie czeka na inne czasy.

Za kilka tygodni powinnam dołożyć SSRI- Nexpram. No i tu pojawia się problem- leki z tej grupy próbowałam przez ostatnie prawie 4 lata- no może z przerwami na nieszczęsny Wellbutrin. Nie pamiętam, jak to było przed leczeniem, chociaż wydaje mi się, że jednak było gorzej i ciągle postępowało. Stresy to jedno, ale może i leki w tym miały swój udział (zamiast poprawy to działania niepożądane...?). W każdym razie póki co wcale nie śpieszy mi się do nowych leków i kolejnych eksperymentów i jeśli mi się nie pogorszy, to raczej nie będę tego próbować. Być może moje ostatnie "odżycie" to jednak wynik odstawienia SSRI?

Podsumowując moje leczenie świrologiczne- biorę tylko Biotropil na stałe, z rana i w południe. Być może nieco pogorszył mi się sen (śpię krócej), ale nie jest to dla mnie argument za odstawieniem leku. Do tego Afobam doraźnie- z rana i w południe- o ile wtedy próbuję pracować. Heh, ten ostatni post pisałam pod jego wpływem ;) Może faktycznie więc działa?

Lekarz, który ewentualnie mógłby mi przepisać Concertę jest na jakimś wyjeździe i być może jutro będę wiedziała, na czym stoję. Bardzo liczę na ten lek, chociaż mam spore wątpliwości. Uzależnia ponoć, niczego nie leczy tylko działa doraźnie. Ale wypróbować muszę.

Wątpliwości mam, bo pojawił się problem tych moich nieszczęsnych kompleksów immunologicznych :/ Być może to one siedzą sobie w ściankach mikronaczyń w mózgu, uszkadzając śródbłonek, a to z kolei powoduje neurodegenerację. Rola kompleksów jest potwierdzona w neurodegeneracji, a ich obecność jest potwierdzona u mnie. Logika nakazuje wywalić te kompleksy z organizmu i wtedy naczynia zaczną działać prawidłowo. Tylko jest problem- jak na razie nie wiadomo, jak usprawnić proces pozbywania się tych śmieci z organizmu :/ Muszę doczytać w immunologii, czy może mieć to związek z niedoborami limfocytów- mam to od momentu zachorowania, stale...

Powinnam przy tym powtórzyć badania CD57 w Warszawie, no ale na wyjazdy tam mam alergię :/

Do tego biorę:

- Kwasy omega forte
- Colostrum
- Magnez
- na poprawę odporności Reishi z acerolą i Biostyminę
 - Witamina E 200 i Esseliv forte- to osłonowo na wątrobę

Nadal jestem zmarzluchem- marznę zwłaszcza nocą. Zdecydowałam się na wymianę kołdry- zamówiłam z wełny owczej.

Czekam na wynik od prof. Ząbka. I w głowę zachodzę, dlaczego miałam takie zaćmienie, że płynu m.-rdz. tam nie dostarczyłam :/

Powinnam poważniej zacząć się przyglądać sprawom o odszkodowanie za błędy lekarskie, ale siła odpychająca jest nie do pokonania. Przynajmniej na teraz. A wiem, że muszę to zrobić. Po prostu- muszę. Może tym samym otworzę drogę dla innych- w takiej samej jak ja sytuacji...

poniedziałek, 18 marca 2013

To może coś o pobycie w szpitalu



Fakty:
1. mam badania obrazujące funkcjonowanie mózgu (z Krakowa i Gdańska- przeprowadzone w tamtejszych pracowniach uniwersytetów medycznych) nie do podważenia; na podstawie badań tymi metodami sprytni adwokaci są w stanie wyciągnąć zza krat np. zabójcę... 

Są to badania obiektywne, pokazujące mniej aktywne obszary w mózgu i "odpady" po przemianie materii w mózgu.
Z moich wynika, że mam zaburzoną funkcję tej części, która odpowiada m.in. za uczenie się, uwagę, pamięć i że w moim mózgu ulegają obumarciu komórki nerwowe, jest ich mniej niż przeciętnie.
Te badania stanowią podstawę do orzekania o sprawności mózgu- i są wykorzystywane m.in. w Polsce w procesach o odszkodowanie za utratę zdrowia.

Te badania pokazują, jak sprawdza się w swojej pracy komputer (a nie jak wygląda)- takie porównanie.

2. mam badania neuropsychologiczne, dwa, które wskazują na postepujące problemy z koncentracją uwagi, pamięcią, ponadto na męczliwość. Badanie wykonał mi neuropsycholog, który jest tez biegłym sądowym- zastosowane przez niego testy są wystandaryzowane, z polskimi normami- są nie do podważenia

3. Miałam przez lata niewykrytą boreliozę, która nieleczona mogła doprowadzić do zmian takich, jak opisałam wyżej.
Są na to publikacje naukowe- wskazuje się na konieczność leczenia wczesnego i szybkiego, aby zapobiec nieodwracalnym uszkodzeniom mózgu, dającym opisane przeze mnie problemy, i na problemy u osób z późno wykrytą chorobą (jak u mnie).

W zasadzie od początku po rozpoznaniu boreliozy byłam wewnętrznie przekonana, skąd te moje problemy z pamięcią. No ale -jak to pragmatyczka- musiałam szukać dowodu, no i możliwości poprawy (bo nie wyobrażałam sobie dalszej takiej wegetacji). Stąd badania, które zrobiłam- i rozpoznanie lekarskie wiosną 2011r- łagodne zaburzenia poznawcze (nazwa wprowadza w błąd- chodzi o stan przed otępieniem, czyli jest źle, trudniej żyć i pracować, ale jeszcze jestem samodzielna).

Z tym, że jako następstwo późno rozpoznanej boreliozy, jest stałe, tzn. nie pogłębia się, nie narasta, a u mnie jakby jednak było coraz gorzej- co, niestety, potwierdziły badania u neuropsychologa. Dlatego wystraszyłam się, czy to aby tylko stan po boreliozie. Wiesz, chodziło mi o to, aby czegoś nie przegapić, zwalając wszystko na boreliozę. 

Stąd wzięła się Warszawa.

Chociaż wiedziałam, że na pewno wpływ ma także moja osobista sytuacja emocjonalna- sprawy w sądzie, bzdurne oskarżenia, orzeczenia sądu. No i narastające zaległości, których nie jestem w stanie w żaden sposób nadrobić- zaległości z powodu mózgu, który odmawia współpracy, no i z powodu przeciążenia innymi sprawami.

Na pewnym etapie mojego chorowania  pojawił się pomysł na projekt badawczy.

Projekt bardzo przemyślany, doprecyzowany, dogadany z osobami, które miały realizować poszczególne jego części. Po prostu zobaczyłam pewne luki w wiedzy, ale i pewne powiązania, które były obecne pojedynczo w innych badaniach naukowych, natomiast miały sens wykonania ich na grupie chorych z moim problemem. Przy czym nie chodziło mi o rozwiązanie mojego problemu- chciałam wyniki moich osobistych badań (tych odnośnie mojego stanu zdrowia) przenieść na populację osób w mojej sytuacji zdrowotnych- tj. zbywanych przez kolejnych lekarzy, wysyłanych do psychiatry, ignorowanych przez system opieki zdrowotnej. Chciałam po prostu udowodnić, że ci ludzie nie mają wydumanego problemu, tylko rzeczywisty.

W ramach przygotowania do pisania odbyłam wiele konsultacji z osobami, które miały prowadzić poszczególne części. Konsultowałam się m.in. z neuropsychologami, bo w projekcie musiałam opisać wszelkie planowane metody badań, a oni mieli przeprowadzić testy neuropsycholgiczne. Musiałam więc się dowiedzieć np. o testach- rodzajach, warunkach ich przeprowadzania, ich użyteczności dzisiaj, kiedy są dostępne precyzyjne metody diagnostyczne (takie, jak miałam wykonane ja w Kraku i Gdańsku).

Dowiedziałam się też o tym, jak przeprowadzać i jak interpretować takie badania, jak moje gdańskie i krakowskie, i jak te wyniki wychodzą u osób z różnymi problemami typu neurodegeneracja, otępienie, zaburzenia poznawcze z różnych przyczyn.

Projekt jednak nie dostał finansowania, chociaż merytorycznie zarzutów nie było; byli lepsi, trudno.

Wyposażona więc w aktualną wiedzę jak to dzisiaj przeprowadza się diagnostykę problemów z funkcjami poznawczymi postanowiłam upewnić się, czy mnie dotyczy tylko i wyłącznie problem późno rozpoznanej choroby (przez błędy w sztuce lekarskiej, jakie popełnili dwaj zakaźnicy, którzy odrzucili u mnie boreliozę).

Taki ośrodek znalazłam w Warszawie w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA (no nie do końca, ale o tym później).

Z początkiem tego roku udało mi się zarejestrować do punktu konsultacyjnego oddziału alzheimerowskiego i pod koniec stycznia odbyłam tam wizytę- lekarz mnie podbudował tym, że nie bagatelizował moich skarg; zachwalał, jakimiż to oni sprzętem i możliwościami dysponują i jaką mają kadrę- najlepszą w Polsce. Boże, jaka ja byłam zaskoczona ludzką twarzą pracowników służby zdrowia! I jeszcze fakt, że termin przyjęcia do oddziału znaleziono wcześniej- bo ja służba zdrowia! 

No to pozytywnie nastawiona stawiłam się do oddziału, z teczką swoich badań- żeby pomóc lekarzowi w dojściu do tego, co mi jest, co może być.

I już od razu - jakbym dostała obuchem. Wywiad ograniczył się do pytania od kiedy mam problemy z pamięcią. Nawet nie pytano dokładnie o rodzaj tych problemów. Zero zainteresowania moimi badaniami (w liczbie sztuk 3)- robią tu swoje i na tym się opierają. Dwa dni pobytu i dwa dni badań. Kiedy usłyszałam, co robią jako standard, to w zasadzie już wiedziałam, że nie dostanę tu tego, po co przyjechałam. EEG, przepływy domózgowe (doppler), tomografia, nakłucie lędźwiowe, badanie u neuropsychologa i konsultacja psychiatryczna. A ja urwałam się z pracy, kombinowałam zwolnienie od rodzinnej, aby tylko położyć się do tego szpitala. 

Dzisiaj z tego sama się śmieję, chociaż to raczej śmiech przez łzy. Ja- ta przygotowana na diagnostykę nowoczesną, dostępną przecież ogólnie, a tu- stan sprzed 20 lat... Trudno było mi pogodzić się z faktem, że wykonam inwazyjne badanie, obarczone w dodatku możliwymi powikłaniami (punkcja lędźwiowa- nawet paraliż nóg), a i tak oddział opuszczę bez informacji, na których mi zależało (czy nie dzieje się w moim mózgu nic innego, oprócz konsekwencji kilku lat bez leczenia boreliozy). No bo na podstawie tych badań, które wykonują standardowo, to w żaden sposób nie można było wnioskować co mi może być w ogóle, a co dopiero jakaś precyzyjna diagnostyka :/

Najciekawsza część pobytu to niewątpliwie badanie neuropsychologiczne. Fragment rozmowy- mniej więcej:

- Od ilu lat masz problemy z pamięcią?
- Od dziesięciu.
- I dopiero teraz coś postanowiłaś z tych zrobić?
-?? Przecież przez cały ten czas byłam diagnozowana i leczona. Miałam nawet przez jakiś czas rozpoznanie choroby Alzheimera.
- A któż ci to rozpoznał? Na pewno tej choroby nie masz.
- Tak rozpoznał neurolog.
- Cóż to musiał być za lekarz!

 I dalej- opisałam moje problemy z funkcjonowaniem poznawczym.

- Musisz leczyć depresję.
- Jestem na lekach od prawie 4 lat, wypróbowałam chyba wszystko, co dostępne, w różnych kombinacjach, bez żadnej, nawet najmniejszej poprawy; wg niego to są zmiany nastroju spowodowane zmianami neurodegeneracyjnymi w moim mózgu.
- Musisz znaleźć dobrego lekarza, bo to depresja powoduje twoje problemy. Nie masz żadnych zmian organicznych, za młoda jesteś, zresztą zobaczysz, że u nas badania tego nie potwierdzą. I koniecznie musisz iść na terapię.
- Chodziłam prawie rok- terapia kryzysowa, w związku z sytuacją zdrowotną.
- To w takim razie terapeuta nie był dobry. Musisz znaleźć naprawdę bardzo dobrego, bo tylko dobra terapia i leki od psychiatry poprawią ci zdrowie. Mam tam u was znajomą terapeutkę- powinnam do niej się zapisać (i tu dała mi adres, pani dwojga nazwisk, z czego drugi człon brzmiący całkiem znajomo*...)

No i po takim wstępie zaczęły się testy. Podpowiadanie, gdy popełniłam błąd lub zapomniałam reguły (jakbym miała Anioła podczas swej pracy zawodowej...). dawanie zbyt dużo czasu (zamiast odpowiedzi spontanicznej- czas do namysłu; jakby w życiu można było zatrzymać czas, aby zrozumieć, co kto mówi), kolejne powtarzanie polecenia, gdy zapominałam, co robię (jakby w życiu czuwał ktoś stale nade mną i pomagał). Trwały ok. godziny- pewnie mniej niż 50 minut.

Nie było wśród nich żadnego testu, który jest skierowany na diagnostykę uszkodzeń mózgu.
Nie było żadnego na ocenę "pojemności operacyjnej" pamięci.
Był jeden, jedyny (zupełnie mi nieznany- sprawdzałam; żadna publikacja o nim nie wspomina) na koordynację wzrokowo- ruchową- większa motoryka, jak np. umiejętność pracy przy taśmie produkcyjnej (kilka takich samych wyuczonych ruchów).
Był jeden jedyny oceniający pamięć odroczoną (~ skuteczność uczenia się).

Był jeden- chyba konstrukcji własnej, czyli coś stworzone "na potrzeby chwili"- na kartce miałam opisać rysunek (prosty, jakaś scena domowa). Jak się okazało, na podstawie tej czynności pani orzekła, że ja przecież nie mam żadnych problemów z pisaniem (a ja zgłaszałam problem z pracą twórczą, naukową, problemy z formułowaniem myśli- cały czas chodzi o pracę naukową twórczą).

Gdyby nie moje przygotowanie, które musiałam odbyć w związku z pisaniem projektu naukowego, to nie wiedziałabym nic ani o tym, co to za testy, ani czy przeprowadzono je rzetelnie.

Ocena moich możliwości "pisania i tworzenia" rozwaliła mnie jednak ostatecznie. Owszem, każdy, kto nie jest neuropsychologiem może ocenić (choćby Ty po tym moim mailu- jego długości) na podstawie zapełnionej kartki A-4, że nie mam problemów z praca twórczą czy ze skojarzeniem, męczliwością, no bo żadna osoba z takimi problemami nie tworzy tyle, co ja. I absolutnie takie zdanie osoby niezorientowanej w temacie, mnie nie zaskakuje (chociaż rozczarowuje czasami postawa najbliższych, którym wiele razy starałam się przedstawić mój problem- a na pewno nie jest nim wyrażanie moich emocji, opinii i poglądów na tematy neutralne typu polityka, pogoda itp.). 

Natomiast od profesjonalisty, jakim niewątpliwie musi być neuropsycholog, wymagam jednak korzystania z wiedzy, a nie własnego widzimisię. Przecież pisanie jest procesem złożonym- bo muszę wydobyć z pamięci różne fragmenty wiedzy, przeanalizować je, uogólnić, wyciągnąć wnioski, powiązać, odnieść do różnych badań, kontrowersji etc. A jak może mi iść normalnie praca naukowa, skoro każdy z tych procesów mam zaburzony?? 

Dla mnie opisywanie tego, co widzę, czuję, nie stanowi żadnego problemu (no dobra- dochodzi jednak do głosu męczliwość, bo nawet stukanie w klawiaturę wymaga skupienia uwagi)- to samo, gdy mam o tym mówić. Problem stanowią dla mnie operacje złożone- z obecnością konkretów! Mogę bez problemu stworzyć jedno zdanie opisujące to, co widzę, ale jeśli miałabym się nauczyć tego zdania w języku obcym, to "ni ma bata"- nic z tego; tu muszę zapamiętać konkrety- każde słowo brzmi, pisze się konkretnie, bo tylko tak można się porozumieć. A nawet, jeśli uda mi się to zdanie zapamiętać, to jest to tylko pamięć chwilowa, czyli nie przechodzi w trwałą. Czyli mój proces uczenia się nie jest skuteczny. A skoro mam taki problem, to tym samym muszę mieć problem z pracą twórczą- bo aby coś opisać, to najpierw muszę zapamiętać zasady, które kierują danym zjawiskiem. Owszem, na teraz mogę zapamiętać, ale każdego dnia zdobywamy- mimowolnie, i też planowo- setki różnych informacji, w tym i te, które są nam potrzebne np. do pracy zawodowej- a ja nie jestem ich ogarnąć, ani tym bardziej powiązać, zapamiętać.

Pani wspomniała, że zrobiła doktorat. W swej złośliwości na końcu języka miałam pytanie, czy napisała go opisując to, co widzi, czy jednak praca twórcza naukowa polega na czymś więcej. Ale dałam sobie spokój- szkoda energii i czasu.

Aha, pani o moich problemach, a w zasadzie ich braku, powiedziała od razu- nie mam żadnych poważniejszych zaburzeń, wszystko jest ok. Nawet nie pofatygowała się zrobić korekcji tych wyników, tylko posłużyła się danymi surowymi (bo normalnie jest tak, że na wyniki testów wpływa np. wiek, wykształcenie, IQ; ważny jest też poziom wyjściowy i aktualny mozliwości intelektualnych). Czyli odniosła moje wyniki do średniej populacyjnej w ogóle, a nie do osób z moim wiekiem, wykształceniem i IQ... Czym byłam zupełnie załamana- w kontekście jej rzetelności jako neuropsychologa. Bo to, co u innych stanowi normę, u mnie identyczny wynik może świadczyć o patologii. Bo to jest tak, że dla mnie ten poziom średniości jest bardzo nisko- i ja sobie spadam, z wysoka. I o patologii świadczy już sam ten spadek (w ciągu 9 lat utraciłam 27%, z czego między badaniami w okresie 6 lat całe 17% -szacunkowo, oczywiście- moich możliwości intelektualnych, kiedy w ciągu całego życia człowieka normą jest spadek nie przekraczający 10%...)

Zawyrokowała więc, że mam niewielkie zaburzenia koncentracji uwagi, bez zaburzeń pamięci. Dlaczego tak? Bo stereotypowo zaburzenia pamięci wynikają albo z depresji, albo z chorób otępiennych. U mnie otępienia nie ma (bo być nie może- w to nigdy nie wątpiłam; po prostu daleko mi jeszcze do tego stanu), więc musi być depresja. Depresja jest neutralnym rozpoznaniem- pacjent wie, że mu się nie wydaje, tylko faktycznie ma problemy z pamięcią, ale jednocześnie wierzy, że to można poprawić- wystarczy trafić do odpowiedniego lekarza i na terapię... 

Takie podejście wynika z tego, że- jak mi powiedziano wprost przy wypisie- takich problemów, jak mam (łagodne zaburzenia poznawcze) się nie leczy. Po prostu trzeba poczekać, aż dojdzie do otępienia- wtedy wyjdą już zmiany w mózgu i dopiero wtedy będzie można "zaopiekować się" chorym, przypisując nieskuteczne leki (nadzieja ma moc sprawczą...). 

Ja mam pecha, bo z tego okresu sprzed 20 lat, w którym funkcjonuje tamtejszy oddział i lekarze, przeskoczyłam do XXI wieku- kiedy można już wykryć badaniem etap łagodnych zaburzeń poznawczych (MCI) wynikających z niszczenia komórek mózgowych, będący przecież wstępem do otępienia. Do otępienia zawsze prowadzi droga przez MCI- zawsze po prostu powoli pogarsza się pamięć i inne funkcje, ostatecznie kończąc na otępieniu. Ale MCI nie zawsze prowadzą do otępienia (jak to jest zazwyczaj w powikłaniach nieleczonej boreliozie- te zaburzenia zazwyczaj się nie pogłębiają). Po prostu ci lekarze jakoś omijają etap MCI twierdząc, że on nie daje zmian w obrazie mózgu. Te ich twierdzenia poparte są wynikami badań, które fundują swoim pacjentom- przecież tomografia jest tak przesiewowym badaniem, obarczona tak małą rozdzielczością, że w żadnym razie nie można na niej dostrzec zmian początkowych- dopiero zmiany nasilone, które dają już otępienie, są widoczne w tomografii komputerowej.

Jednym słowem: nie masz zmian w tomografii- masz depresję. A przy depresji nie ma zaburzeń pamięci, tylko koncentracji uwagi. Skoro MCI się nie leczy, to leczenie depresji przecież nie zaszkodzi (no powiedzmy), za to będzie tłumaczyć stan chorego, a skoro zdarzają się depresje oporne na leczenie (jak u mnie- bo bez efektu przez lata...), to przecież nie wina lekarza. 

Idźmy dalej- jedna z teorii mówi, że depresja oporna na leczenie stanowi czynnik ryzyka otępienia. czyli jeśli jest taka depresja, to w przyszłości chory ma większe ryzyko zachorowania na otępienie. A ja dałabym głowę, że depresja stanowi jeden z objawów narastających zmian organicznych w mózgu, które ostatecznie powodują otępienie... Bo to, że zmiany w mózgu dają depresję (jak w moim wydaniu- nietypowa, bo bez myśli samobójczych i zaniżonej samooceny, z tym, że jest ona własnie oporna na leczenie), to fakt medyczny.

Z kompletnego rozczarowania i poczucia totalnej bezsilności wyratowała mnie ... psychiatra. Nie tylko zebrała bardzo dokładny wywiad, wypytała o to, czym byłam leczona, o terapie, ale jako jedyna przejrzała wyniki moich badań krakowskich, gdańskich i od lubelskiego neuropsychologa. I orzekła, że faktycznie mam depresję, ale z powodu zmian organicznych w mózgu i że dlatego niereagująca na leczenie. Stąd jej rozpoznanie- organiczne zaburzenia nastroju. 

Na wypisie mam rozpoznanie łagodne zaburzenia poznawcze i organiczne zaburzenia nastroju. 

Rozdźwięk między ustaleniami psychiatry i neuropsychologa jest widoczny w informacji od każdego z nich (bo każdy z nich postawił swoje rozpoznanie plus krótki opis). Z opisu neuropsychologa wynika, że mam niewielkie zaburzenia koncentracji uwagi, bez zaburzeń pamięci i zaburzenia emocjonalne (taka psychologiczna diagnoza depresji- ale nie organiczna, tylko taka, jaką najczęściej rozpoznają lekarze np. po przeżyciach, w trakcie sytuacji stresowych etc.). No i że wskazane leczenie u psychiatry i terapia (a psychiatra tego nie napisała).
Czyli dwie różne opinie :) 

Niestety, nie ma wzmianki o procesie neurodegeneracji w moim mózgu- a to z tej przyczyny, że lekarz prowadzący bazował tylko i wyłącznie na badaniach, które wykonali podczas mojego pobytu (zgodnie z zapowiedzią na samym początku zresztą). 

Za pół roku mam się zgłosić do poradni zaburzeń pamięci- mam mieć powtórzone testy u neuropsychologa i wizytę u lekarki, która była moją prowadzącą. Po co? A pewnie dobrze wyglądają statystyki szpitalne.

Tak wyglądał mój pobyt w miejscu, gdzie zamiast pomocy osoba w mojej sytuacji zdrowotnej dostałaby totalną zlewkę i ignorancję problemów. Czyli tak- ma problemy, które skutecznie utrudniają jej pracę, grożą utratą pracy, ale zamiast rzetelnego procesu diagnostycznego zostanie orzeczona depresja- mają pomóc leki i terapia. A człowiek, taki jak ja, z przewlekłym zmęczeniem (co jest normalne przy zmianach organicznych w mózgu) ma wykraść sobie czas i energię na wizyty u lekarza i terapię; czyli zrezygnować z innych obowiązków, czy przyjemności- bo energii nie wytworzy więcej, niż mózg pozwala. Ignorancja ze strony tzw. służby zdrowia, trudności w pracy, w życiu rodzinnym, nieskuteczne leczenie przeciwdepresyjne- ostatecznie zostaje sznur. I problem z takimi upierdliwymi pacjentami znika.

Po wypisie w głowę zachodziłam, skąd takie a nie inne podejście lekarzy z tego oddziału. I wydaje mi się, że znam odpowiedź. Otóż to jest oddział alzheimerowski, specjalizujący się w diagnostyce otępień. A do zdiagnozowania otępienia wystarczą testy, które miałam przeprowadzane, i pozostałe badania- w tym tomografia, bo przy otępieniu już wychodzi nieprawidłowo.

A ja, głupia, polazłam tam z moimi łagodnymi zaburzeniami poznawczymi. 


Co jeszcze- personel wyjątkowo miły; taki normalny, ludzki. Zaskoczona byłam życzliwością, bo na naszym podwórku tego nie uświadczysz. Jaka szkoda, że nie towarzyszyła temu taka zwyczajna przyzwoita rzetelność zawodowa...

O tym, jak kiepsko daję sobie radę, jak źle funkcjonuję, niech świadczy coś takiego: pierwotnie miałam trafić do Instytutu Neurologii i Psychiatrii w Warszawie (może ci nawet o tym wspominałam?), do I Kliniki Neurologii, która zajmuje się m.in. diagnostyką łagodnych zaburzeń poznawczych, a wykorzystują do tego m.in. badanie, które robiłam w Gdańsku.  Skąd to wiem? Bo odnalazłam w swoim kajecie boreliozowym (leży przed kompem, od momentu rozpoznania u nas Bb) zapiski ad IPiNu, łącznie z nr telefonu i godzinami przyjęć w poradni dla osób z zaburzeniami pamięci i nazwiskiem ordynatora. Oczywiście absolutnie sobie nie przypominam, że posiadałam wcześniej te informacje, że je notowałam. 




* Żona mojego byłego adwokata...

środa, 13 marca 2013

Concerta

Medikinet, Concerta- może jest szansa, że to wypróbuję.
Zmiana psychiatry i od razu nowe nadzieję. Oby tym razem nie były płonne.

Nowy psychiatra- całkiem inne podejście, i entuzjastycznie nastawiony na tę Concertę-skoro jest, to dlaczegóż jej nie wypróbować. No zobaczymy- do soboty ma się dowiedzieć, czy jego znajoma mi to przepisze. Tak btw, kiedyś byłam u tej znajomej na wizycie- na pierwszej i jedynej i obiecałam sobie, że moja noga więcej u niej w gabinecie nie powstanie :) Oj, czego to ja się wtedy dowiedziałam o sobie :))) Najlepszy lek na świecie- sex :D Teraz to mi się śmiać chce, ale wtedy do śmiechu mi nie było. A może jednak p dr miała rację i na te moje neurozwyrodnienia faktycznie dziki seks by się przydał? :)))

Testy do badań funkcji poznawczych



Ciekawe zestawienie


Wybór testów (narzędzi badawczych) oceniających określone funkcje (procesy) poznawcze




Funkcja poznawczaNazwa testuUwagi
Procesy uwagi
dowolnej
Test Łączenia PunktówKoncentracja, podzielność i przerzutność uwagi
Polska normalizacja – Bateria Halsteada- Reitana
Testy skreślania (liter,cyfr), np. Test Skreślania BourdonaUtrzymywanie uwagi w dłuższych odcinkach czasowych, selektywność
Brak polskich norm
Dodatkowe ograniczenie dla osób starszych:
mały druk
Przyswajanie informacji słownychTest Uczenia się Słowno-Słuchowego Rey'a (AVLT)Proces przyswajania informacji słownych
w 5 kolejnych próbach, próba swobodnego odtwarzania i rozpoznawania po odroczeniu
Brak polskich norm – możliwa jedynie analiza jakościowa
Kalifornijski Test Uczenia się Językowego (CVLT)Jak wyżej, a ponadto próba odtwarzania ze wskazówkami
Polskie normy w przygotowaniu
Pamięć wzrokowa bezpośredniaTest Pamięci Wzrokowej Bentona (BVRT)Pamięć wzrokowa bezpośrednia, możliwość analizy jakościowej błędów
Istnieje polska adaptacja testu
Pamięć wzrokowa
odroczona
Test Figury Złożonej Osterrietha-Rey'aPamięć wzrokowa po odroczeniu
Brak polskich norm m.in. dla osób starszych
Pamięć semantycznaTest Fluencji Słownej (kategorie semantyczne)Płynność generowania pojęć należących do określonych kategorii semantycznych
Brak polskich norm
Próba NazywaniaZdolność aktualizowania nazw o różnej częstości użycia w języku polskim
Brak polskich norm.
Procesy wzrokowo-przestrzenneTest Figury Złożonej Osterrietha-Rey'aPraksja konstrukcyjna
Brak polskich norm dla osób w wieku podeszłym
Próby kopiowania figur geometrycznych o zróżnicowanym stopniu złożonościPraksja konstrukcyjna
Brak polskich norm. Możliwa jedynie analiza jakościowa
Myślenie/rozwiązywanie problemówTest Rozumienia Pojęć SłownychMyślenie abstrakcyjno-pojęciowe
Polskie normy w przygotowaniu
Podtest Podobieństwa WAIS – R)Myślenie abstrakcyjne
Nie istnieją polskie normy dla osób w wieku
podeszłym
Funkcje wykonawczeTest Fluencji Słownej (kategorie literowe)Płynność generowania pojęć na podstawie kryterium formalnego (literowego)
Brak polskich norm
Test Płynności Niewerbalnej Ruff'aPłynność generowania wzorców niewerbalnych.
Istnieją polskie normy
Test Stroop'aPlastyczność poznawcza, hamowanie
impulsywnych, zautomatyzowanych
reakcji
Polskie normy w przygotowaniu
Test Sortowania Kart z WinsconsinMyślenie abstrakcyjne, plastyczność poznawcza,
tworzenie pojęć
Istnieją polskie normy
Tempo przetwarzania informacjiPodtest „Symbole Figur i Cyfr” (WAIS-R)Tempo przetwarzania informacji
Nie istnieją polskie normy dla osób w wieku podeszłym




Najbardziej popularnym testem psychologicznym służącym do pomiaru inteligencji ogólnej u osób dorosłych jest Skala Inteligencji Wechslera w polskiej adaptacji – WAIS-R (PL).  Jest to bateria jedenastu testów badających poszczególne zdolności. Tego rodzaju podział pozwala wskazać mocne strony danej osoby.
„Inteligencja może przejawiać się na wiele sposobów, dlatego też efektywna i bezstronna skala inteligencji powinna się składać z tak wielu różnych zadań, jak to tylko możliwe”. D. Wechsler
Przygotowany przez Wechslera model badania inteligencji jest nowatorski, ale wchodzące w jego skład testy zapożyczone zostały z istniejących wcześniej metod.
Testy podzielone są na dwie grupy tworząc:
  • skalę słowną – mierząca inteligencję skrystalizowaną (powstającą w efekcie doświadczeń)
  • skalę bezsłowną – mierzącą inteligencję płynną (uwarunkowaną genetycznie)
Poniższa tabela przedstawia poszczególne testy wchodzące w skład obu skal.
Skala słowna
Skala bezsłowna
Wiadomości – mierzy wiedzę nabytąBraki w obrazkach – mierzy zdolności percepcyjne
Powtarzanie cyfr – mierzy pojemność pamięci bezpośredniej oraz koncentrację uwagiPorządkowanie obrazków – mierzy umiejętność rozumienia oraz sensownego przedstawiania sytuacji
Słownik – mierzy głównie rozumienie werbalne, umiejętność wykorzystania posiadanej wiedzy oraz fluencję słownąKlocki – mierzy zdolność spostrzegania i analizy form oraz koordynację wzrokowo-ruchową
Arytmetyka – mierzy umiejętność logicznego myślenia oraz koncentracjęUkładanki – mierzy umiejętność wykrywania związków pomiędzy elementami oraz koordynację wzrokowo-ruchową
Rozumienie – mierzy poziom rozumienia oraz zachowania się w sytuacjach społecznych; mierzy również pamięć długotrwałą, zakres posiadanych doświadczeń oraz umiejętność korzystania z nichSymbole Cyfr – mierzy zdolność nabywania nowych umiejętności
Podobieństwa – mierzy umiejętność  dostrzegania związków między pojęciami, zdolność odróżniania cech bardziej istotnych od mniej istotnych
Tabela w sposób skrótowy opisuje poszczególne testy – więcej informacji na ten temat znaleźć można w literaturze fachowej.
Otrzymane wyniki w poszczególnych testach przelicza się, a następnie można je przedstawić na:
  • skali pełnej – wynik IQ
  • skali słownej – poziom inteligencji skrystalizowanej
  • skali bezsłownej – poziom inteligencji płynnej
  • w postaci profilu jedenastu funkcji poznawczych
Możliwość przedstawienia wyników na kilka sposobów jest cechą charakterystyczną WAIS-R. Oprócz tego, możliwe jest również wykorzystanie testu w diagnozie klinicznej. Test potrafi wskazać trudności w uczeniu się, ADHD, czy upośledzenie umysłowe. Można go stosować również jako narzędzie pomocnicze przy diagnozie schizofrenii i chorobie Alzheimera.
Test WAIS-R spełnia wszelkie kryteria profesjonalnego testu, a otrzymywane przy jego pomocy wyniki są wiarygodne.


wtorek, 12 marca 2013

Wyniki

LUAT (ELISA)- ujemny
KKI (ELISA)- IgM ujemny, IgG dodatni...

Jeszcze czekam na western blota od prof. Ząbka.

Bardzo żałuję zaćmienia umysłowego przy nakłuciu lędźwiowym... :/

Dopisek- u prof. Ząbka- w IgM tylko p41 dodatni, IgG- dodatni...

sobota, 9 marca 2013

Bylejakość, czyli norma

Mam za wysokie wymagania i oczekiwania. A to dlatego, że nie należę do osób średnich, z których to w większości składa się społeczeństwo. Tacy średni robią to, co im inni - też najczęściej średni- przekażą, nauczą, opracują standardy, wyznaczą normy, zasady... Bez wnikania, czy tak rzeczywiście jest, czy tak być powinno, czy te ustalone - przez średnich- zasady, standardy etc. są logiczne, spójne, wynikają z aktualnej wiedzy czy logiki.

Oprócz średniaków są w społeczeństwie i tak kiepscy "fachowcy", że w ogóle nie powinni nigdy zajmować się tym, co robią.

No i są tacy, którzy widzą sprzeczności, i postępują wbrew zaleceniom, zasadom, za to zgodnie z aktualną zbadaną i udowodnioną wiedzą, zależnościami, mając na uwadze postępowanie zgodne z logiką i z wykorzystaniem wszelkich najnowszych nowinek (warunek- sprawdzonych), w tym sprzętu, możliwości badawczych etc. Chwalić Boga, kiedy ktoś taki nieprzeciętny znajduje się wysoko- wtedy jest szansa, że ci średni niżej będą stosować jego zasady- bo to on je określa.

Piszę tu o sytuacjach, które mają decydujący wpływ na życie, losy drugiego człowieka. Dotyczy to więc np. lekarzy, psychologów, sędziów, prokuratorów. Na marginesie mojego spotkania z całkowicie oporną materią w postaci neuropsychologa i neurologa z CSK MSW zrodziły mi się takowe refleksje; a dzisiaj znalazłam ciekawy artykuł, który poniekąd popiera moją tezę:

Bierni, kiepscy


Po tylu latach moich doświadczeń, spotkań z różnymi specjalistami, z różnych dziedzin, przy różnych okazjach zawodowych i poza zawodowych, chyba przyszedł czas, aby przyjąć, że moje oczekiwania (że najważniejsza jest rzetelność- we wszystkim), są wygórowane i zupełnie niespełnialne. To ja odstaję, a nie inni. Po prostu. To ja widzę dziwnie, nie tak, jak większość- widzę sprzeczności w twierdzeniach, pokrętniość, gdy próbowałam zwrócić uwagę na rozbieżności. Ale to nie trafia. I słusznie. Przeciętni tego nie widzą, więc czego ja chcę?? Czego ja się czepiam?

A najbardziej rozwala mnie przekonanie średniaków, że nikt nie dostrzeże, że próbują manipulować, kręcić. Mam wrażenie, że panuje ogólna "ślepota umysłowa", która w dodatku jest normą. A ja dostałam ten niewygodny dar, niedostępny dla większości, który pozwala mi na własny osąd, własną analizę materiału z różnych źródeł i własne wyciągnięcie wniosków. Jednym słowem, nie mam tej ślepoty i widzę, że król jest nagi. Co oczywiście czyni mnie dziwną, bo inni tej nagości nie widzą.

Czas na przyjęcie do wiadomości, że jestem inna i w dodatku w mniejszości, a mniejszość nie ma racji.




piątek, 8 marca 2013

Po...

Próbuję się podźwignąć...
Na razie bezskutecznie.