piątek, 29 maja 2015

Po 1,5 roku

Czas tak szybko ucieka, że nie wiem, jakim cudem ostatni wpis zrobiłam tutaj 1,5 roku temu!
Muszę uzupełnić informacje- choćby dla siebie, haha.

Okres do późnej jesieni 2014r. to istny koszmar dla mnie- stres za stresem, co odbiło się na pewno na mojej kondycji psychicznej. W każdym razie to była totalna wegetacja i nie było widać żadnego światła w tunelu.

W czerwcu zdecydowałam się na komorę hiperbaryczną- codzienne zabiegi, w sumie miało być ich 60. Czyli 3 miesiące. Do tego dołączyłam później cerebrolysin. Początkowo zupełny zjazd- zabiegi mnie wykańczały. Nie chodziło o sam dojazd, ale o działanie tlenu i 1,5 godzinny hałas, który towarzyszył zabiegom. Przyjeżdżałam do domu i byłam w stanie tylko leżeć i spać. W ogóle okazało się, że tlen ma działanie nasenne :) Spałam przez jakiś czas w nocy jak zabita. Ale po jakimś czasie to przeszło, niestety. Po tym pogorszeniu przyszedł lepszy czas- fizycznie byłam bardziej wydolna, wejście na wysokie II piętro w mojej pracy nie sprawiało mi większych problemów, a i umysłowo chyba coś drgnęło, bo te kilka tygodni rzeczywiście zrobiłam więcej, niż przez ostatnie miesiące (kiedy nie zrobiłam zupełnie nic...).

 Aż przyszedł lipiec. Przed kolejnym wyjazdem podałam sobie Cerebrolysin. W komorze zrobiło mi się bardzo zimno- chciałam wyjść i jak najszybciej usiąść do samochodu- nagrzanego, bo był po prostu upał. Chciałam się rozgrzać. Po prostu- dreszcze miałam, jak wracałam. Nie rozgrzałam się, mimo gorąca w samochodzie. Po powrocie zmierzyłam sobie temperaturę.... Prawie 39 stopni :/ Do rodzinnego, badania na cito, bo z portem, to podejrzenie sepsy. Na szczęście CRP nie wywindowało w kosmos, więc antybiotyk doustnie. Wieczorem gorączka spadła. Odwołałam wyjazdy do komory. Zawiesiłam Cerebrolysin. Następnego dnia po południu znowu wzrosła temperatura... Ale opadła po przeciwgorączkowym. Zaczęłam podejrzewać zakażenie portu, więc na następny dzień umówiłam się do lekarza, który mi zakładał port, na przepłukanie i zaożenie korka antybiotykowego. Po założeniu tego środka, który ponoć zabija wszelkie niechciane stworzenia w porcie, miało się okazać w ciągu paru godzin, czy to rzeczywiście zakażenie portu.... Gdyby się potwierdziło, to następnego dnia miałam się pojawić 50 km dalej na usunięcie i założenie drugiego. No i się okazało- tym razem gorączka przekraczała 40 stopni i wezwałam karetkę. Na szczęście pierwszy podany antybiotyk, jeszcze na izbie przyjęć, okazał się skuteczny i nie zeszłam. W ciągu kilku dni doszłam do siebie- antybiotyki okazały się wybawieniem i nie trafiłam do piachu. Niestety, straciłam port- na drugi dzień po przyjęciu na oddział został mi usunięty. I dopiero po wyjęciu odżyłam.

Po powrocie do domu nie odważylam się ponownie podjąć decyzji o założeniu portu i kontynuacji Cerebrolysinu. Na kilka dni co prawda wróciłam do komory, ale tylko dlatego, że to wszystko było "po znajomości" i było mi głupio rezygnować.

 Podsumowując- nie warto było mimo wszystko korzystać z komory. Ewentualne korzyści fizyczne nie były warte tego straconego czasu; poprawa umysłowa może była, a może tylko chciałam, aby była. Zabiegi te przede wszystkim wykańczały mnie- hałas, czas, nadzieje. Sepsa tylko przyspieszyła moją decyzję. Z perspektywy czasu, po doczytaniu, uważam, że hiperbaria w neurozwyrodnieniach to zabójstwo dla neuronów- aktywują się czynniki układu odpornościowego, które niszczą neurony :/

Wypróbowałam w tzw. międzyczasie, tj. do dzisiaj, na sen Zopiclon. Pomagał po pół tabletki, ale latem przestał. Męczyłam się z bezsennością, budziłam się pół dnia po hydroksyzynie, potem jeszcze jakieś inne- albo nie działały, albo odmóżdżały zupełnie.

Na dzisiaj: od 2 tygodni biorę noopeptil (zazwyczaj tylko raz dziennie, jakieś 30 mg noopeptu, jednorazowo z rana), do tego na przewlekłe zmęczenie Sulbutiaminę-zazwyczaj tylko raz dziennie, jakieś 250-300 mg, jednorazowo z rana. Z rana biorę też Bacopa monieri na poprawę snu i przeciwdziałanie skutkom przewlekłego stresu, ochronę mózgu i poprawę pamięci- z Himalaya Herbal:  Bacopa

Do tego metylowany kwas foliowy i- okresowo, jak mam i pamiętam- metylowaną wit. B12.

Działanie Noopeptilu i Sulbutiaminy jest wyraźne i nie mam wątpliwości, że poprawiają moje umysłowe funkcje. Mam siły pracować intelektualnie, aż ciągnie mnie do tego. Nie można brać tego non stop, tylko w przerwach po kilku tygodniach, bo mozna się ponoć uzależnić. Planuję dokończyć projekty do końca czerwca i wtedy przerwę ich używanie do połowy września. Bacopę będę brać stale, ponoć po 12 tygodniach dopiero zaczyna działać.

Ponadto od wielu tygodni biorę magnez, DHA 500 i Cognizin Citicoine. Nie wiem, czy coś z tego pomaga. Dokonczę wielgachne opakowaia (oprócz Cognizinu) i więcej zamawiać nie będę.

W październiku robiłam kontrolną protonową spectroskopię rezonansu magnetycznego (1 HMRS), ale wyszło coś, co nie dało się zinterpretować i mam zalecenie powtórzyć. Może uda mi się to zrobić w wakacje.

W tym czasie, od ostatniego wpisu, pojawiały się bóle głowy- silne, kilkudniowe, wymagające dużych dawek leków przeciwbólowych, nie zawsze działających. Podejrzewać zaczęłam nawrót paskudy... Zrobiłam LTT parę tygodni temu- nie wykryto aktywnej infekcji :) Odkąd biorę nootropy, głowa nie boli...

Śpię nadal na hydroksyzynie (kiepsko), czasami na Zopiclonie (w miarę OK- ale boję się uzależnienia). Mam po niej do zrzucenia jakieś kilkanaście kg....