piątek, 24 lutego 2012

Port już majaczy w oddali :)

To była szybka akcja :) I gdyby nie kolejny telefon, to już jutro (hehe, właściwie dzisiaj) przed południem, miałabym założony port.
Akurat kończyło się spotkanie w sprawie funduszy europejskich, gdy zadzwonił mój telefon- to anestezjolog :) No i pytanie, czy jutro mogę :) No tak, skoro jest możliwość, to jak najbardziej skorzystam :) Po spotkaniu od razu pojechałam więc do labu, bo potrzeby jest wynik z aktualną morfologią. Wracam do domu, wypakowuję zakupy, a tu znowu telefon. Że jednak jutro nie można, ale za to sobota może być. No i na tym stanęło :)

26 lutego mam się stawić w rejestracji zabiegowej, o godzinie 9-tej. Wcześnie trochę, ale co zrobić; będę miała cały weekend na dospanie- o ile ból pozwoli.

Boję się ogromnie... Samego zakładania, bólu i ewentualnych powikłań. No i później- obsługi, ewentualnych zatorów... Całe szczęście, że M. nauczy mnie całej obsługi- będę więc niezależna :) Tyle, że M. wyjeżdża własnie na całe 10 dni na jakiś bardzo drogi kurs, więc dopiero po jej powrocie przejdę kurs obsługi portu. Trudno, to w końcu już niewiele- w porównaniu do lat bez leczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz